poniedziałek, 22 lutego 2021

„Jeszcze będzie epicko” pod moim patronatem

Dzień dobry poniedziałku!

Pora nieco nadrobić zaległości blogowe, dlatego dziś mam dla Was małe co nieco, całkiem świeżutkie i cieplutkie. W sobotę miała premierę książka Magdaleny Alicji Kruk Jeszcze będzie epicko z wydawnictwa Lucky. Debiut autorki objęłam patronatem medialnym. Czekam na swoje egzemplarze.

Tymczasem zostawiam Was z blurbem…

 

Podobno każda kobieta po trzydzieste wie, czego chce. Majka może i nie zalicza się do tego grona, ale na pewno wie, czego nie chce. Po tym, jak wywróciła swoje życie do góry nogami, zrywając zaręczyny tuż przed planowanym ślubem, stara się znaleźć nową drogę życiową. Ani praca w korporacji, ani samotne życie na wsi i brak perspektywy na bycie matką nie są szczytem jej marzeń.

Niepozorny wyjazd Majki z trzema przyjaciółkami w góry okaże się punktem zwrotnym w jej życiu. W jakim stopniu nowo poznany mężczyzna może zmienić perspektywę na świat i ludzi? Jak bardzo może kogoś zainspirować jedna niewinna rozmowa? Majka przekona się o tym na własnej skórze.

 

…i fragmentem powieści…

 

– Boję się, Grzesiek – wyznałam.

– Bez przesady, dużo pracy nie będzie, większość rzeczy przygotuje mama.

– Nie urodzin babci, tylko tego wszystkiego. –  Wiem, ja też, ale życie toczy się dalej i nie pyta nas o zdanie. Kiedyś usłyszałem na zakończeniu roku szkolnego taki cytat: „Jeżeli nie wiesz, do jakiego portu płyniesz, żaden wiatr nie będzie właściwy”. To Seneka Młodszy.

– No, bracie Cóż za głęboka myśl jak na ciebie. – Na mojej twarzy w końcu pojawił się uśmiech.

– Uważaj, siostra, biorąc pod uwagę to, jak beznadziejnie pływasz, możesz się w niej utopić. – Pogroził mi palcem.

– I tutaj byś się zdziwił. Opanowałam narty, to i pływanie opanuję do perfekcji.

– Pod warunkiem, że woda w basenie będzie ciepła jak w jacuzzi. – Teraz już śmialiśmy się oboje.

– Na nartach też nie było ciepło, a dałam radę! – przypomniałam Grześkowi.

– Bo instruktor dał ci taki wycisk, że pot lał ci się po dupie. Daj mim szufelkę i zmiotkę, trzeba posprzątać ten bałagan. I szykuj się.

– Jaki ty dzisiaj jesteś dobry, kto by pomyślał.

– Wstałam i poszłam do kuchni. – Poczekaj, sama stłukłam, sama pozamiatam i idziemy coś zjeść, bo zaczynam być głodna.

– To co, jedziemy na jakieś dobre mięso, czy trzymasz się swojego zielska? Wiesz, że rośliny też czują i komunikują się między sobą? – Wyjął ręce z kieszeni i sięgnął po wegańską książkę kucharską, która leżała na stole. – Poza tym ty nie musisz się odchudzać. I tak jesteś chuda jak dobre polędwiczki. Boże, ja nawet w komplementach używam metafor o jedzeniu.

– Grzesiek, jeszcze chwila i zostaniemy w domu. Nie wiem, jak Natalka z tobą wytrzymuje. – Mrugnęłam do niego.

Grzesiek nie tylko z wyglądu jest podobny do taty, romantyzm też po nim odziedziczył.

– No dobra, po rozbitym szkle już nie ma śladu.

– Wyrzuciłam resztki do kosza na śmieci i poszłam do łazienki.

– Tylko nie maluj się za długo. – Usłyszałam za sobą.

– W ogóle nie zamierzam się dziś malować. – Wychyliłam głowę zza drzwi, szczotkując zęby.

– Ojej, to znak, że nie jest z tobą dobrze i naprawdę potrzebujesz psychologa.

    Rzuciłam w niego drugim kapciem, którego jeszcze miałam na prawej nodze, tym razem celnie!

– Rzucaj sobie, czym chcesz, ale pamiętaj, zanim wyjdziemy, zadzwonisz do Igora. Należą mu się wyjaśnienia, Majka.

– Okej, okej, zadzwonię, muszę się tylko chwilę zastanowić, co mu powiedzieć.

– Najlepiej prawdę. – Grzesiek przeszedł do kuchni, nalał wody do szklanki, wrzucił plasterek cytryny i wypił duszkiem.

– No właśnie, i to mnie martwi najbardziej. – Odłożyłam szczoteczkę, przeczesałam włosy, poszłam do sypialni po czyste ubranie i chwyciłam za telefon. Wzięłam głęboki wdech i wybrałam numer do Igora.

I jak, jesteście zainteresowani?

 

1 komentarz:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.