sobota, 9 lipca 2022

Kapitan Ross

Autor: Melisa Bel

Tytuł: Kapitan Ross

Wydawnictwo: wydanie własne

Cykl: Niepokorni

Tom: 4

Liczba stron: 348

Oprawa: miękka 

Data wydania: 2022

ISBN: 978-83-962815-7-9

 

Cykl Niepokorni Melisy Bel to moja ulubiona seria romansów historycznych. Wprawdzie Kapitan Ross długo cumował na Kasjopei przy moim nabrzeżu, ale i ten wilk morski ruszył z wiatrem.

Ale ona, dzięki Bogu, była kurtyzaną. (s. 28)

Zjawiskowo piękna lady Helen Williams bryluje na salonach już trzeci rok. Kandydatów do jej ręki jest mnóstwo, ale oni widzą tylko jej urodę. Lady nie jest nikim zainteresowana, choć zna swój rodzinny obowiązek. Niedostępna i wybredna zazdrości innym prawdziwej miłości i skrycie o takiej marzy. Na przyjęciu spotyka kapitana Mortimera Rossa. Zuchwały przystojniak jest nią oczarowany mimo oziębłości kobiety i jej ciętych odzywek. Bierze ją za ekskluzywną kurtyzanę, ponieważ gardzi wyższymi klasami, choć sam się z nich wywodzi.

Myślę kapitanie, że na każdego czekają jego własne sztormy. (s. 47)

No i popłynęłam. Najpierw statkiem po Śniardwach w towarzystwie dwóch kapitanów, a potem wraz z fabułą. Przeniosłam się do II połowy XIX wieku. Wskoczyłam w buty lady Helen, a raczej w pantofelki z cielęcej skóry. Zabalowałam, i to nieźle! Na tarasie dałam się porwać pocałunkom kapitana, by po chwili zostać porwaną i znaleźć się w klatce pod pokładem statku płynącego w daleki rejs. W końcu w moim arystokratycznym życiu zaczęło się coś dziać! Niewygody niewygodami, lecz jestem podekscytowana zaistniałą sytuacją. Nudne przyjęcia, herbatki, wizyty to wszystko zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej… chusteczki nasiąkniętej eterem. Jaki koszmar mnie spotkał na statku… Brrr!

Bycie zwykłą kobietą jest ożywcze. (s. 181)

Lady Helen Williams i Helen Williams to ta sama osoba, a jednak nie do końca. Tę pierwszą wiążą sztywne konwenanse, przestrzeganie zasad etykiety wpajanych od dziecka, staranna edukacja, dziesiątki ograniczeń i wymagań – trudno było być arystokratką. Kobiety niewiele mogły. Uzależnione od mężczyzn były zdane na ich łaskę i niełaskę. Lady Helen z wierzchu oziębła, lecz w środku buzuje w niej ogień. Żywy umysł, cięty język, samodzielne myślenie i tupet znajdują ujście na statku. Tylko tutaj na morzu trafił swój na swego. Wilk morski na złośnicę. Zaczęło się hamletowskie poskromienie złośnicy. Lady, która nie skalała się żadną pracą fizyczną w swym życiu, musi usługiwać kapitanowi na różne sposoby. Buntuje się, lecz z czasem odkrywa przyjemność z wykonywania prozaicznych czynności. Kapitan Ross ma pełne ręce roboty. Także nocą, gdy jego podopieczna zmaga się z demonami. W dodatku jego silna wola wielokrotnie wystawiona jest na próbę. Tak jak Helen, także nim miotają skrajne uczucia. Nawet zazdrość o innego mężczyznę. Ale borsuczkiem nie rzuca!

Każdy z nas rodzi się z przypisaną sobie rolą. (s. 96)

Akcja głównie dzieje się w kajucie kapitana. Zabrakło mi więcej opisów życia marynarzy na statku w czasie rejsu. Owszem, pojawiają się przesądy marynarskie i różne stwierdzenia o nich (panna w każdym porcie), lecz to dla mnie za mało. Ukazane zostały sytuacje niebezpieczne dla kontrastu z tymi lżejszymi. Od napięcia i namiętności aż iskrzy. Romans kwitnie wybuchami. Przy okazji autorka krytykuje stereotypowe myślenie. Broni racji kobiet, pokazując ich walory umysłowe czy chęci do pracy. Gani mężczyzn, którzy myślą stereotypowo o kobietach i mają je za nic. Krytykuje także standardy klasy arystokratycznej, których nie mogły wymyślić kobiety posądzane o słabość umysłu i niezdolność do podejmowania decyzji. Zakończenie prawie mnie zmiotło z pokładu.

Te cięte odpowiedzi i słodkie uśmieszki. Cios za ciosem, jak w szermierce! (s. 203)

Siłą tego romansu są dialogi i kreacje bohaterów. Jaki miałam ubaw, czytając potyczki słowne, utarczki, celne riposty! Niektóre sceny przeżywałam dwa razy! Melisa Bel ma lekkie pióro i niezwykłą zdolność łapania za słówka, robienia przytyków, wyciągania niebanalnych wniosków, ripostowania na zawołanie z użyciem słów interlokutora. Komizm słowny zdominował podróż morską i fabułę. Scena kolacji z oficerami oraz scena rozmowy Helen z rodzicami na osobności to moje ulubione. Tajemnice i pruderia lady Williams rozłożyły mnie na łopatki. Niezła rodzinka!

Czekała go długa podróż. (s. 56)

Kapitan Ross to zabawny romans historyczny, który zabiera czytelnika w rejs po nieznanych wodach i do kajuty kapitana. Gani konwenanse, podąża za marzeniami, ukazuje prawdziwe „ja” bohaterów, wyzwala emocje, stawia na miłość i rodzinę oraz wolność.

Za egzemplarz książki dziękuję autorce.

Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem

3 komentarze:

  1. Dialogi były świetne. Mocno wciągnęła mnie ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po romanse sięgam rzadko,ale tym historycznym zawsze daje szansę.Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyborny romans historyczny :)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.