Tytuł:
Płótno
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7839-578-2
W
życiu młodej malarki Niny Sadowicz zbiegają się dwa szczęśliwe wydarzenia.
Zaręcza się z ukochanym Michałem, a jej obrazy zaczynają odnosić sukcesy na
rynku aukcyjnym. To pierwsze zwiastuje szczęście w życiu prywatnym; drugie –
pomaga jej uwierzyć, że w przyszłości będzie mogła utrzymywać się ze swojej
pasji – malarstwa, a nie jak dotąd z pracy w biurze nieruchomości. Wszystko
zaczyna się doskonale układać. Nina ma nadzieję, że wreszcie dostrzeże dumę
również w oczach swego wymagającego ojca. Sielanka zostaje jednak przerwana… „Płótno”
to historia o prawdziwej pasji. O przewrotnym losie, który daje i odbiera. O
walce o siebie i ze sobą. To także opowieść o przyjaźni i o tym, że znalezienie
oparcia w drugim człowieku może być receptą i lekarstwem na przeciwności losu.
Agata Kołakowska ostatnimi czasy bardzo przypadła do mego gustu czytelniczego, a raczej jej styl pisania i snute opowieści. Tym razem zanurzyłam się w świecie farb i pędzli, zamieszałam emocje, bo w me ręce wpadła powieść Płótno.
Nina
Sadowicz, a właściwie Antonina, to młoda kobieta po ASP, która mimo talentu
artystycznego pracuje jako sekretarka w biurze nieruchomości, by mieć za co żyć.
W wolnych chwilach maluje, bowiem malarstwo to jej życiowa pasja. Pasja, przez
którą często zapomina o bożym świecie. Pasja, która daje poczucie spełnienia i
satysfakcję. Aczkolwiek nie do końca, gdyż obrazy Niny stoją tylko w jej
pracowni, nie wiszą na ścianach w obcych domach. Lecz to się wkrótce zmienia. Pierwszy
obraz kupuje jej szef do swego gabinetu, zaś dwa inne zostają sprzedane na
aukcji w galerii. W życiu osobistym też się dzieje – Michał się jej oświadcza. Czegóż
chcieć więcej? Przewrotności losu? Złośliwości losu?
Ludzkie
życie to sinusoida pełna wzlotów i upadków. Po okresie wzlotów jest okres
upadków. I tak się zaczyna dziać w życiu Niny. W czasie powrotu ze ślubu kolegi
Nina i Michał ulegają wypadkowi tragicznemu w skutkach dla kobiety – uraz ścięgien
zginaczy prawej ręki. Straszna to wiadomość dla malarki, gdyż może już nigdy
nie odzyskać pełnej władzy w dłoni (to trochę jak ja, w pewnym sensie
identyfikowałam się z bohaterką). Od tego momentu życie Niny zamienia się w
pasmo nieszczęść, bo życie ma to do
siebie, że ciągle się zmienia[1].
Jednakże
bohaterka nie zdaje sobie sprawy, iż w jej paśmie nieszczęść (wypadek, zerwane
zaręczyny, utrata wygodnej stancji, poważna kłótnia z ojcem) pojawiają się
pierwsze przebłyski szczęścia w postaci rehabilitanta Marcina i Martyny,
dziewczyny poruszającej się na wózku inwalidzkim z powodu stwardnienia
rozsianego, która maluje ustami. To ci dwoje powoli wyciągają Ninę z dołka, a
raczej z dołu, bo sama nie ma siły odbić się od dna. Czasem robią 2 kroki do
przodu, a potem 3 w tył, a czasem odwrotnie. Niestety Michał i ojciec mają w
tym swój niechlubny udział. Zwłaszcza ojciec, który na swój własny, pokrętny
sposób wyrażał miłość do Niny – podcinał córce
skrzydła jeszcze przed startem, żeby nie bolało, gdy Nina będzie spadać[2].
A wszystko dlatego, że to jemu w życiu nie udało się osiągnąć zamierzonych
celów.
W
tej powieści nie tylko główna bohaterka ma powody do zmartwień. Każdy dźwiga
jakiś bagaż doświadczeń, każdy cierpi z innego powodu. Rehabilitant Marcin i
agentka nieruchomości Ewelina głęboko skrywają swe bolesne tajemnice za fasadą
maski, ale i oni kiedyś muszą się wygadać. Jednak przeciwności losu
najdzielniej znoszą niepełnosprawni ruchowo, gdy już się pogodzą z zaistniałą
sytuacją. Ci ludzie mają w sobie taką miłość do życia, optymizm, wiarę,
nadzieję, że zarażają nimi innych ludzi, tych zdrowszych i sprawniejszych, choć
to oni są najbardziej pokrzywdzeni przez los.
Czytelnik
poznaje w powieści świat artystów malujących ustami bądź stopami. A najzdolniejszą
z nich jest Martyna. Początkowo nieufna, lecz wkrótce staje się przyjaciółką
Niny. To ta młoda dziewczyna uczy kobietę prawdziwego życia, uczy nas,
czytelników, odkrywa przed nami jego sens i piękno. Można się załamywać,
pytanie, jak długo. Można płakać, aby wyciszyć emocje. Lecz trzeba również
umieć się cieszyć małymi rzeczami, choćby piciem herbaty przez słomkę czy
przewracaniem kartek w książce nosem czy stopą.
Mądrość
życiowa Martyny bardzo przemówiła do mnie i dała mi porządnego pozytywnego kopa.
Książka obyczajowa polskiej autorki dała mi większą siłę, dała mi więcej niż
powieść niepełnosprawnego o swoim życiu, a mam tu na myśli książkę Hibona Jeana-Baptiste’a Pijany z radości. Opowieść o życiu spełnionym (recenzja TUTAJ).
W
powieści Płótno szczęście przeplata
się z nieszczęściem, smutek z radością, łzy z uśmiechem, złość z nadzieją. To piękna
i mądra życiowo pozycja, którą trzeba przeczytać. Wiele zdań to aforyzmy, złote
myśli do powtarzania jak mantra. Lekki i przystępny styl autorki, prosty w swym
przekazie język sprawiają, że ta niby zwyczajna fabuła wciąga czytelnika w świat
literek i wprowadza go między bohaterów sprawiając, sprawiając, iż staje się on
pełnoprawnym uczestnikiem wydarzeń. Wszechwiedzący narrator pozwala zajrzeć
głęboko i wielokrotnie przedstawia myśli Niny, jej rozterki, jej skrywane
emocje. Zaś bohaterowie to ludzie z naszego otoczenia, prawdziwi, z zaletami i
wadami.
Cóż,
nie mam się do czego przyczepić, no może do braku zdjęć obrazów. A na koniec
słowa Niny, które od dziś są moim mottem życiowym:
Życie bywa
zaskakujące. Nie wiesz przecież, co się wydarzy.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
GRUNT TO OKŁADKA
Tej książki akurat nie czytałam, ale znam inne dzieła tej autorki i jestem nimi zachwycona.
OdpowiedzUsuńJa też się zachwycam Agatą Kołakowską!
Usuń